środa, 11 marca 2009

uwierzę....





Uwierzę, że mogę kochać i być kochaną, w szczęśliwą odwzajemnioną miłość jak odkryję, że irlandzkie skrzaty mieszkają po drugiej stronie tęczy, która jest efektem ich magii. :/ :/

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Samolubna, rozpieszczona egoistka... Złośliwa, zimna jedynaczka, traktująca facetów jak mniej niż zero... Chyba też muszę wreszcie usiąść na dupie i zastanowić się nad sobą ?!...
Trafiają do mnie nasze rozmowy. I wiem, że często zachowuje się jak nieznośny dzieciak... Uparta, okropna - JA !!!
Nie jestem taka, ale taka bywam.
To moja pierwsza skóra. Ta zewnętrzna. Kiedy odzywa się mój środek wtedy dzwonię wieczorem mówiąc, że rano nic nie było...
Wiem, że niczego mi nie zapewnisz, ja też nie daje Ci żadnej pewności, zmieniając się co sekundę - gubisz się we mnie, a ja sama w sobie...
I jak mąż mnie kiedyś uderzy to możesz mu powiedzieć, że zasłużyłam - a ja mu wtedy powiem, że on nie zasługłuje na mnie... Może Ty byś mnie bił ?!
Chciałam już zbić tą lampkę od Ciebie wtedy jak się wściekłam, ale i tak nie roztrzaskałabym NAS.
Bo NAS już nie ma ?!
Ja też nie mam już marzeń - kiedyś chciałam być szczęśliwa. Dzisiaj chcę zrobić magisterkę, potem może doktorat. I tyle.
Nie pytaj o nic, nie chcesz wiedzieć. Nie mów, że tak jest od pół roku - w piątek minął przecież trzeci miesiąc...
Trzynasty. Znów pechowo ?! Dla mnie każda trzynastka już będzie taka - nie myślę o niczym innym od kiedy wstałam. Minęły trzy miesiące, a nie minęła żałoba. Dokładnie od trzech miesięcy się nie modliłam - wolę nie wierzyć w Boga niż go nienawidzieć.
Chrześcijańska postawa nakazuje przebaczać, a ja nie mam przebaczenia. Za tą modlitwę w listopadzie. Za ten mylny znak, który dostałam od Boga lub losu.
Nigdy wcześniej nie byłam modlitwą. I nigdy nie kochałam Kasi jak wtedy na cmentarzu. A potem co ?!
Ściskany do granic wytrzymałości pluszak, światło karetki odbijające się na suficie i lekarz, który wychodzi.
Nocą zatykałam uszy, świt był już cichy - najpierw czułam ból. Potem bolało tak bardzo, że nie byłam w stanie tego czuć. Nie mówcie mi o niebie. Tylko zagrajcie Zegarmistrza Światła na moim pogrzebie. Gdzie dziadek poszedł na zawsze, nie wiem. Zostałam i tu gdzie jestem, tęsknię.
A w sobotę przytulałam się do Ciebie, nie po to byś dotykał mnie. To nie było mizianie, ja pierwszy raz od trzech miesięcy poczułam ciepło, które straciłam w sobie od tamtemgo poniedziałku, kiedy dziadka zabrali do szpitala -
wtedy mama przyszła i prztuliła mnie, ale byłam już jak skała. Przez trzy następne miesiące skała ta coraz bardziej kamieniała. I dopiero kiedy przyłożyłam ucho do Twego serca, usłyszałam w sobie życie...
Masz rację, to wszystko jest bez sensu. Właściwie nie ma już co zbierać. Poszłam na studia żeby dać Ci spokój. Ale też po to żeby dni mijały mi szybciej, choć nie wiem czy jeszcze kiedyś nabiorą sensu.
Są go pozbawione nie dlatego, że Ty się ze mną nie ożenisz. Tylko dlatego, że wiem już - nigdy nie pokocham Kasi bardziej...
Kiedy każdego wieczora pytasz, co się dzieje - czy mam Ci to wszystko opowiedzieć ?!
Że teraz nie jest ważne, co stanie się ze mną. Wiem jedno na pewno - moje serce coraz wolniej bije, kiedyś stanie... I naprawdę szkoda, że już nie chcę wyjść za Ciebie... - F. do M.