czwartek, 22 listopada 2007

cienka różowa kreska


I wreszcie książka którą chciałam wam opisać odkąd tylko ją przeczytałam, podczas minionych wakacji. Zajęło mi to zaledwie kilka godzin w przeciągu dwóch dni. Jest to książka dla… dla Kobie głownie dla kobiet, dla dziewczyn które chcą sobie przeczytać coś lekkiego w weekend. Dla tych które lubią się uśmiechać podczas czytania, lubiących lekki styl pisania z delikatną psychologia.




Jane Taylor , jest redaktorką w jednym ze znanych wydawnictw i jak to każda kobieta mniej więcej co kilka dni czuje ze powinna coś zmienić w swoim życiu, nie uwierzycie co robi ? zachodzi w ciążę… no nie do końca zgadzają się pierwsze symptomy ale potem będzie ciężko, okazuje się , że nie jest w stanie błogosławionym i powstaje nowy problem Jane nie wie jak o tym powiedzieć swojemu obecnemu facetowi, rodzinie i najbliższemu przyjacielowi który jest cudzoziemcem gejem. Postanawia więc udawać ciążę! Jak długo wytrzymała w tym stanie? Odpowiem 9 miesięcy! W ciągu tego czasu bardzo podoba jej się bycie kobietą ciężarną , które mogłoby się nigdy nie kończyć. Zdobywa nową przyjaciółkę, trochę na siłe, ale za to bardzo nadopiekuńczą. Jej perypetie możecie przeczytać w książce Lauren Baratz-Logsted „cienka różowa kreska”


„- powiedziałaś mu – spytał David?

- tak.

- więc dlaczego masz taką ponurą minę?

- no więc..

- Jane – wypowiedział moje imię, jakby ono samo było upomnieniem.

- widzisz.. chodzi ot o, że już nie jestem w ciąży. A właściwie nigdy nie byłam.

Co do mnie, o ile o tym nie wspomniałam, to kocham Davida całym sercem i duszą. W ogóle myślę, że jeśli dziewczyna ma na tyle szczęścia, żeby mieć przyjaciela geja, musi być dla niego miła, prawda? W końcu tylko na nim można naprawdę polegać.


(...)

Ale wracam do tampaxów. Oczywiście nie obarczam odpowiedzialnością swojej matki za to że postanowiłam stymulować ciąże, dopóki w nia naprawdę nie zajdę, ale rodzice zdecydowanie ponoszą winę za pewne braki w uświadomieniu, a w moim przypadku to matka jest winna temu, że nie nauczyłam się używać tampaxów.

Była staromodną córką staromodnej matki, które jej też nie pomogła, kiedy pokolenie mojej matki przeszło wreszcie z podpasek przytraczanych do specjalnego paska na wygodniejsze, przylepiane do majtek, a był to już wielki postęp – tampaxy były Mount Everestem, na który nigdy nie odważyły się wejść. Nie wiem, jak sobie radziła z tym Sophie. Przypuszczam, że gdybyśmy były sobie bliższe, mogłybyśmy się nawzajem podciągnąć w takich sprawach. Ale było jak było. Miałam matkę, która się do niczego nie przydawała, równie dobrą siostrę, jeśli chodzi o przyjaciółki, z żadnymi z nich nie łączyły mnie przesadnie poufne więzy, rodem z powieści dla dziewcząt, takich, w których młoda bohaterka mogłaby powiedzieć drugiej:” och, Sally! Mogłabyś mi w czymś pomóc> moja mama jest beznadziejna , jeśli chodzi o artykuły higieny intymnej, a ja, wiesz, boję się, że jeśli nie dowiem się dokładnie, jak to zrobić , to gubię tampax w trzustce albo gdzie indziej”


miłej lektury :D

sobota, 10 listopada 2007

Kontrolowany feminizm


Gdyby kobietę – abstrakcyjnie – przewiesić przez trzepaka ramię

I tak dokładnie i solidnie to zrobić, co z dywanem

To uleciałyby razem z wiatrem: obłuda, fałsz i pruderia,

Zarozumialstwo o obżarstwo, pycha, egoizm, kokieteria,

Te wszystkie – „czemu tyle palisz”, i wszystkie - „znowu piłeś”

Te wszystkie – „odłóż tę gazetę”, „i znowu masła nie kupiłeś”,

Te spazmy, furie, te migreny, te wszystkie – „ach” i „och”

„mój Boże, jakaż ja jestem nieszczęśliwa”, „cóż ja na siebie włożę”

I ta niedobroć, brak zrozumienia

I dusza nie liryczna, i ten despotyzm, brak litości,

Pustość, oziębłość – niejednokrotnie erotyczna

Gdyby to wszystko, gnane wiatrem, jak kurz i pył, gdzieś uleciało,

To tylko to, co miłe, dobre nienaruszone by zostało.

Więc pracowitość, mądrość, dobroć, czułość i nieszarzyzna

I przedsiębiorczość, i subtelność,

Czyli po prostu – Mężczyzna.







myślę iż ten tekst obędzie się bez mojego komentarza :) no dobra komentem jest obrazek :P za to was proszę o opinie :P

niestety nie jest to moja twórczość

sobota, 3 listopada 2007

Ten, który był idolem, spotka swojego idola... [*]


Mirku, byłeś idolem moich rodziców. Po części też moim, pamiętam jak mój tata pokazał mi twoją piosenkę poznałam cię od słów : "kochać się będziemy dzień i noc starym zgredom na złość !" ta piosenka, zrobiła na mnie wielkie wrażenie no wiesz wrażenie nie wzruszenia ale marzeń , które się spełniają. Nie wiem czy ktoś to zrozumiał , ale ja tak. To dzięki Tacie poznałam Twoją muzykę. Dziś jako dwudziestolatka, żegnam Cię słowami piosenki, która od pierwszego słuchania wzruszyła mnie do łez : (mnie również Paulinko )


. . . Głos co jeszcze śpiewać mógł - mógł brzmieć, mógł ludziom radość dać. Kto wie ? Kto wie, co jeszcze mógłbyś grać ?. . . Miliony zranionych serc żałobą pokryły się - od teraz nie zaśpiewasz nam już nic. . . Twój głos, Twój styl pozostał w wielu z nas ! Mirku, woła Cię świat ! Wołam Cię ja. . . Mirku, czy taki miał być koniec Twych dni ?! . . . :( Ta piękna piosenka jest dziś moją dedykacją dla Twojej twórczości. Na pewno spotkałeś już Johna tak jak w to wierzyłeś... Amen :( Straciliśmy legendę, ale ona dalej trwa !!!!!!! [*] ,, ... Biegłem jakby wśród mgły – młodość śniła mi sny, które znikać nie chciały o brzasku . . . Łatwy każdy był szczyt, gdy wierzyło się w mit szybkiej sławy, pieniędzy, oklasków . . . Ziemia rwała spod stóp, z diabłem brało się ślub – byle krótszą prowadzić chciał drogą . . . W skroniach tętnił puls krwi aż zmęczyłem się i przystanąłem . . . A wokół nikogo.A za mną bezmyślnie podeptane kwiaty . . . Cichy smutek ciepłych odtrąconych rąk,szklanki niedopitej w pośpiechu herbaty . . . Uśmiech roztrzaskany o mój zimny wzrok. A za mną zgaszone ciepłe, jasne twarze – kilka zbyt pochopnie zatrzaśniętych drzwi. Ledwie kątem oka muśnięte pejzaże, w których tyle wierszy niespełnionych śpi . . .



,, Turysta wszechświata. "

Sam nie wiesz czym to było Szukaniem drogi czy pójściem jej brudnym szlakiem.Wściekałeś się czy piękniałeś gdy z zamiarem zmiany życia – śmierć wybrałeś ? Czy jak wierzba budując cmentarny swój kawałek płakałeś ? Na pewno Bogu wszystko to wyznałeś . . . Głowa Ci pękła od granych latami nut, więc ja przyczyn nie szukam już. Może nawet dam wiarę w los ? Że czarna kropla zaklęć święcona jest a zwabiła Cię sobą w najjaśniejszy dzień . . . I ukochałeś Panią noc I tyle jej chciałeś dać porwany nagle przez wiatr – imiona wróżek teraz znasz ! Przebierasz z pereł deszcz krainą mgły do księżyca się śmiejesz ! Bo tu gestu zabrakło by coś miało sens tam dla sensu słuchasz szeptu drzew. Bomb tęczowych grom wybaczy trumienne złożenie rąk . . . Ciasno Ci było w tym dzikim stadzie mieszkasz więc sobie od dziś bez adresu ze spokojem skończonego wcześniej rejsu. Na nic nie musisz czekać Nic się więcej nie zdarzy możesz śnić zamiast marzyć ! Skrzydła są bardzo blisko wszechświat zwiedzisz w nich I nareszcie lecąc możesz być...



- ś.p. Mirkowi Bregule wokaliście zespołu Universe, który zmarł śmiercią samobójczą(2.11.2007r.) [*] ,, . . . Tak się skończył mój trans, a dziś żal mi tych szans – które życie zniosło mi w darze...Kiedy głuchot braw, miałem centrum swych spraw – jakby w innym zupełnie wymiarze.Teraz uczę się znów czułych gestów i snów, znoszę świeże bukiety do domu. I gdzieś w sercu na dnie cień nadziei mam . . . że może będzie potrzebne to komuś . . . ” Nie płaczę, bo szkoda łez, że świat tak okrutny jest. . . :( DO ZOBACZENIA!

-----------------------------

od Kasi S. i Pauliny k. na dowidzenia , - Twój fan oddaje Ci cześć! śpij w spokoju :* obrazek ze strony http://free.of.pl/u/universe/

środa, 31 października 2007

"Świadomość śmierci pobudza do życia"


Tymi słowami jak najbardziej mogę zacząć ale i skończyć te notkę.

Mogłabym napisać tu mnóstwo słów o pięknej książce jakim jest z pewnością dzieło Paulo Coelho "Weronika postanawia umrzeć" ale nie zrobię tego. To opowiadanie, jak z resztą wszystkie trzeba przeczytać by zrozumieć , ja mogę jako posłannik :p hehe się nazwałam teraz :) polecić tę lekturę wszystkim, bez wyjątku. A szczególnie tym którzy przeczytali inne dzieła tegoż autora lub po prostu cięgle szukają siebie i sposobu na życie.

polecam żyć według zasad ukrytych w tych książkach. Oczywiście nie całkowicie, musicie mieć swoje zasady i zdanie, ale warto niektóre słowa przyjąć do serca całkowicie!


Bądźcie szaleni, ale zachowujcie się
jak normalni ludzie. Podejmujcie ryzyko
bycia odmiennymi, ale nauczcie się
to robić, nie zwracając na siebie uwagi.
A teraz skupcie się na tej róży i pozwólcie,
by objawiło się wasze prawdziwe Ja.
-Co to jest prawdziwe Ja?
-zapytała Weronika.
-To kim jesteś, a nie to,
co z ciebie uczyniono...


Miłej lektury! ;)

piątek, 12 października 2007

"Wszystko jest jednym" - Paulo Coelho - Alchemik


I nagle czas jakby się zatrzymał, a Dusza Świata objawiła się przed nim w całej pełni. W chwili gdy spojrzał w jej ciemne oczy i na usta, które wahały się między uśmiechem a milczeniem, pojął najistotniejszą mądrość Języka, którym mówił wszechświat, i to, że wszystkie istoty ziemskie były zdolne go pojąć własnym sercem. Miłość była starsza od samych ludzi, a nawet od piasków pustyni, i powracała odwiecznie z tą samą siłą wszędzie tam, gdzie krzyżowały się dwa spojrzenia, tak jak spotkały się dzisiaj te dwa obok studni.


- Przyszedłem tu, żeby powiedzieć ci coś najzwyklejszego na świecie - powitał ją- Chcę byś została moją żoną. Kocham Cię.


"Kiedy się kocha, wszystko dookoła nabiera coraz głębszego sensu."


Umrzeć jutro warte było tyle samo, co umrzeć każdego innego dnia, mówił kiedyś przewodnik. Każdy bowiem dzień wydarzał się po to, by go przeżyć lub by odejść z tego świata. Wszystko zawarte było w jednym słowie: "Mektub". - (można to przełożyć jako "jest zapisane")
"Skoro Bóg tak rozumnie prowadzi owce, poprowadzi też człowieka" "Wszystko jest jednym" Kiedy kochamy, to stajemy się częścią Stworzenia. Kiedy kochamy, nie potrzebujemy wcale zrozumieć, co się dzieje wokół, bo wtedy wszystko dzieje się w nas samych i w tedy nawet człowiek może przemienić się w wiatr. Tu właśnie przychodzi z pomocą siła Miłości, bo zawsze, gdy kochamy, to pragniemy być lepsi niż jesteśmy.


- Po to właśnie istnieje Alchemia - powiedział chłopiec - Aby każdy szukał swego skarbu, odkrywał go i starał się być doskonalszym, niż był w życiu poprzednim. Ołów wypełniał będzie swoją rolę aż do czasu, kiedy świat nie będzie już potrzebował ołowiu. Wówczas będzie musiał przemienić się w złoto.



W starożytnym Rzymie w czasach Tyberiusza żył pewien zacny człowiek, który miał dwóch synów. Jeden zaciągnął się do wojska i wysłany został do najdalszych prowincji Cesarstwa. Drugi był poetą i oczarowywał Rzym wierszami. Pewnej nocy ojciec miał sen. Zjawił mu się we śnie anioł i rzekł, że słowa jednego z jego synów staną się sławne i będą powtarzane na całej kuli ziemskiej z pokolenia na pokolenie. Starzec zbudził się płacząc ze szczęścia, bo życie było dla niego łaskawe i objawiono mu coś, co napełniłoby duma serce każdego ojca. Krótko potem zginął, niosąc ratunek jakiemuś dziecku, które dostało się pod koła wozu. A skoro przez całe życie był prawy i uczciwy, poszedł prosto do nieba i spotkał anioła, który niegdyś odwiedził go we śnie. - Byłeś zawsze dobrym człowiekiem - rzekł do niego anioł - żyłeś otoczony miłością i umarłeś godnie. Mogę zatem dzisiaj spełnić każde twoje życzenie. - życie również łaskawie się ze mną obeszło -odrzekł starzec -Gdy zjawiłeś się w moim śnie pojąłem, że moje starania nie idą na marne. poematy mojego syna pozostaną w ludzkiej pamięci na wieki. Dla siebie o nic nie proszę, niemniej każdy ojciec szczyciłby się sławą dziecka, które pielęgnował w dzieciństwie i wychowywał, gdy był dorastającym młodzieńcem. Pragnąłbym posłyszeć słowa mego syna w przyszłości. Anioł dotknął leciutko ramienia starca i obaj przenieśli się w daleką przyszłość. Ukazał sie przed nimi ogromny plac, gdzie tysiące ludzi porozumiewało się przedziwnym językiem. Radość wypełniła oczy starca łzami - Wiedziałem zawsze - rzekł do anioła -że strofy mojego syna są piękne i nieśmiertelne. Czy mógłbyś mi powiedzieć, który z poematów recytują ci ludzie? Wówczas anioł zbliżył się do niego ostrożnie i usiedli na jednej z ławek ustawionych na placu. - Wiersze twojego syna poety były bardzo sławne w Rzymie - powiedział anioł - wszyscy czytali je z rozkoszą. Jednak gdy dobiegły końca rządy Tyberiusza, poszły w niepamięć. Słowa powtarzane przez tych oto ludzi wyszły z ust twojego drugiego syna, tego który był żołnierzem. Starzec słuchał anioła nie dowierzając własnym uszom. - syn twój służył w odległej prowincji, gdzie został mianowany setnikiem. Był to człowiek pełen dobroci i sprawiedliwości. Pewnej nocy jeden z jego sług ciężko zachorował i bliski był śmierci. Twój syn słyszał kiedyś wieści o rabinie, który uzdrawiał chorych. Ruszył zatem bez zwłoki na jego poszukiwanie. Po długich dniach wędrówki dowiedział się, że człowiek, którego szuka, jest Synem Boga. Spotkał po drodze ludzi przez niego uleczonych, poznał jego nauki, i mimo że był rzymskim setnikiem , przyjął jego wiarę. Pewnego ranka stanął wreszcie przed obliczem owego Rabina. Powiedział mu, że jeden z jego sług zaniemógł i Rabin był gotów pójść do jego domu. Setnik ów był jednak człowiekiem wiary i gdy powstali wszyscy wokół, a on spojrzał Rabinowi głęboko w oczy, pojął , że naprawdę stoi przed obliczem Syna Bożego. - A oto słów twego syna - rzekł anioł do starca - słowa, Którymi przemówił do Rabina, i których nie zapomniano nigdy : Panie, nie jestem godzien abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiony sługa mój.




Paulo Coelho - Alchemik




sobota, 6 października 2007

Trudne pytania.


"Wirtualny!
Powiedz mi,jak jest z ta przyjaźnią? Dlaczego czasami osoba, której nie widzieliśmy od lat, jest nam bardziej bliska niż najlepsza przyjaciółka?
Sara

Saro,
to bardzo proste. Z przyjaźnią na odległość i z przyjaźnią na co dzień jest jak z romansem i stałym związkiem. W tych pierwszych łatwiej o bliskość bez oczekiwania na rewanż. W byciu z kimś na co dzień zwykle prędzej czy później pojawiają się pretensje, zawiedzione oczekiwania, a w końcu rutyna. Takie jest życie...



... Nasza relacja będzie przypominać spotkanie dwojga ludzi, którzy nagle pewnego dnia znaleźli się w tym samym pociągu, w jednym przedziale. Ich podróż była długa. Zaczęli więc ze sobą rozmawiać. Byli szczerzy jak nigdy dotąd, bo wiedzieli, że prawdopodobnie nigdy więcej się nie spotkają. Rozstali się na peronie w tym samym mieście. Każde z nich wsiadło do innej taksówki. Intymna rozmowa tak ich wciągnęła, że nawet nie zdążyli się sobie przedstawić. Ale to nie miało znaczenia. Minęły lata i pewnego dnia jeden z pasażerów, mężczyzna wszedł do osiedlowej kawiarni. Na półce z nowościami stała książka z rozjazdem kolejowym na okładce - tory, które spotkały się w małym punkcie na chwilę i za moment rozjechały się każdy w inną stronę. Coś mu kazało wsiąść ją do reki, mimo że zwykle nie czyta powieści. Zanim przeczytał nazwisko autorki, wiedział, że to nieznajoma z pociągu. Skąd? Bo znał ją najlepiej na świecie. Kupił książkę, ale nigdy do niej nie zajrzał. Dlaczego? o znał jej treść tak dobrze jak autorka.
Witaj w pociągu w drodze do nieznanego. "

fragment książki, która mnie urzekła, prostotą i wielkim przesłaniem.

Ewa Klepacka-Gryz
www.wirtu@lnypsycholog.pl

polecam !

niedziela, 30 września 2007

Rzeko -Zabrałaś mi już tylu przyjaciół... tylu ludzi...


Witam!

dziś od razu zapowiadam, że ten post , to będzie chwilka melancholii , ach, to będzie post z serii "łezka" czemu? mam taką wenę.. wróciłam z wesele , z poprawin konkretnie jak to w niedziele bywa, w polskiej tradycji. Na weselu jak to na weselu, orkiestra, goście państwo młodzi , alkohol, jedzenia od groma i trochę, muzyka, tańce. Były i łzy i uśmiechy. Ale wróćmy do sedna sprawy, siedzę teraz i słucham muzyki. Odwiedzając różne strony w internecie , jakiś czas temu trafiłam na blog Piotrka (i tu dla niego uśmiech). Niestety nie było mi dane z nim porozmawiać, ponieważ już odszedł od nas. Zaczytałam się w jego blogu, w jego "niecodziennym dzienniku, bez polskich liter" Przyznam się szczerze, że chciałabym tyle zwiedzić, pojąć tyle prawd o życiu, tak właśnie poznawać świat i siebie jak on to czynił. Wiem też , że nie jestem jedyna, którą urzekła jego osobowość, i styl bycia. Pięknie pisał, był bardzo wykształconym człowiekiem, z tego co wyczytałam z jego tekstów, człowiekiem, który, nie zasługiwał na śmierć i chorobę. Człowiekiem który nie żył wedle zasady Zakuć Zdać Zapomnieć, każdą naukę, przyjmował do siebie. Z jego słów wyczytałam, że posiadał wiarę w drugiego człowieka i w siebie. Nie wiem komu zawdzięczał możliwość podróżowania ale chyba rodzicom. zafascynowany był miedzy innymi Macedonią, podziwiaj Witolda Gombrowicza, kochał pisać, to było widać, pewnie czytać też :) więcej dowiecie się odwiedzając Jego Bloga. Jest, on nadal dla mnie człowiekiem, który zasługiwał i zasługuje na największy szacunek. podziwiam go razem z Pauliną. Podziwiamy i tak serdecznie żałujemy, że nie było nam dane go poznać, mimo iż mam wrażenie , że gdzieś widziałam jego twarz.
Piotruś dla Ciebie zawsze będę miała czas na jeden uśmiech, by jeden uśmiech posłać do nieba...


"Jest wielu ludzi, którzy żyjąc zasługują na śmierć i jeszcze więcej takich którzy umarli a zasługiwali na życie." Nie oddamy im tego życia, a tych drugim nie możemy go odebrać, możemy jednak pamiętać, zawsze i wszędzie, i starać się żyć w połowie tak pięknie jak oni.

Na koniec jeszcze fragment piosenki, która mi się kojarzy z Piotrkiem, przez to, że on też ją lubił:

Rzeko - Anity Lipnickiej

która niesiesz mnie
powiedz ile jeszcze razy
zmienisz bieg
wiedzieć chcę
wiedzieć chcę
Rzeko
płyniesz szybko tak
czemu nie pozwalasz
pięknym chwilom trwać
dłużej trwać
dłużej trwać
Zabrałaś mi już
tylu przyjaciół
Do których tęsknić
nie przestaje
Zabrałaś mi już
tylu kochanków
a każdy z nich
miał być na zawsze
O, na zawsze...
Rzeko
słone wody twe
za jeden uśmiech
chcą aż tysiąc łez
moich łez
moich łez
Czasem
nienawidzę Cię
wtedy chciałabym
by inna rzeka niosła mnie
niosła mnie
niosła mnie...
Zabrałaś mi...

niedziela, 16 września 2007

próbuje zmienić świat....


" Wy, faceci, macie cholerną czelność, że przybieracie takie pretensjonalne imiona. Brooks! Brooks! Brooks! Jak ci się zdaje, kim ty jesteś? Tacy jak ty powinni mieć równie pospolite imiona, jak pospolity jesteś sam i cała twoja wsiowa rodzinka. Kto nie wie, myślałby, żeś jest ważna osoba. Ale nie ja! Jestem, kurwa, kobietą i wiem, jakie cholerne zero z ciebie... panie cholerny Nikt!"
Erskine Caldwell "ostatnia noc lata"




próbuje zmienić świat... każde pokolenie, każdy człowiek, mniej lub bardziej, próbuje.... jedno jest pewne, każdy chce, każdy inaczej, ale u niektórych ta chęć powoli zanika z czasem. Z czasem robi sie mniej, i mniej, samej chęci... a do tego by zmienić siebie trzeba nie lada siły. a świat zmieniamy, zmieniając siebie. gdyby w żadnym człowieku ta chęć nie przestała słabnąć. gdyby płonęła żywym ogniem, świat byłby lepszy.

nie chce gdybać, osobiście nie lubię tej formy spędzania wolnego czasu. Wolę działać. Mimo, iż nie zawsze mam na to działanie siłę.




u wszystkich pytam... przebaczenia... słowa wypowiedziane szeptem sprawiają , ze drżę ... jak ci powiedzieć , że już Cię nie chcę? , że nie potrzebuje kłamstw i zastępstw.. źle się czuję jako osoba na dodatek..
- moje:P


*obrazek znaleziony w internecie

sobota, 15 września 2007

"Ostatnia noc lata"




"Ostatnia noc lata" Erskine Caldwell


Pozwólcie , że zacytuje tu fragment, wymowny, trochę tak jakby na wyrost, dla niektórych prawdziwy, dla innych banalny i bez głębszego sensu. Nie zrozumie ten , kto nie przeczyta. książka jak najbardziej polecana.

"Widywaliście, jak mężczyźni się zbierają i mówią o kobietach, wiecie tedy, że każdy z nich inaczej sobie wyobraża, jak należy odnosić się do niewiast i dochodzić z nimi do porozumienia. Jeśli jednak zdaje się wam, że możecie wybrać jeden albo kilkanaście z tych świetnych pomysłów i posłużyć się nimi wobec własnej żony lub innej kobiety, to macie źle w głowie. Pomysł na nic się nie przyda, gdyż kobiety nie żyją zgodnie z męskim sposobem myślenia. Mają swoje tajemne sposoby. Mężczyzna lezie przed siebie z roku na rok, w sposób łatwo dający się przewidzieć. Jest oddany i wierny, albo podły i skąpy - zgodnie z swą naturą - sam wie, jaki jest. Ale skrajności kobiety są tak nieprzewidziane, że same nie wiedzą, co im strzeli do głowy. Kobiety nie mówią na ten temat nawet między sobą, gdy się rozgrzeją babską pogwarką. Baba może żyć z mężczyzną dziesięć , piętnaście lat i przez cały czas będzie oddana i wierna, a w ciągu jednej nocy jej miłość zmieni się w nienawiść i ta sama kobieta ze skóry wyskoczy, żeby chłopa sponiewierać gorzej niż psa skopanego na śmierć. Jeżeli zapytasz taką kobietę, co się stało i dlaczego, okaże się, że ona sama nie wie, ale znajdzie wymówkę i powie, że nudziło jej się to, że mąż co noc wykopuje koce z łóżka albo że nie mogła dłużej znieść widoku męża w muszce. jakieś takie drobiazgi. W każdym razie wtedy kieruję się tym, co nazywają intuicją. Intuicja, cholera!. Oto wymówka usprawiedliwiająca radykalne postępki. Dlatego kobieta dziś może być w tobie śmiertelnie zakochana a jutro strzela i kładzie Cię trupem. A dla niej jedno i drugie jest jednakowo naturalne. Z tych względów myli się mężczyzna i wpada w kłopoty, jeśli uważa, że kobieta jest tylko współmałżonkiem żeńskiego rodzaju."






Samotny, pośród czterech ścian, Krzyczę ...w rytm uderzeń mego serca ...Nie oszukuj się... Nie rób z siebie głupca...
Dir En Grey - Kodou



*zdjęcie znalezione w internecie

piątek, 14 września 2007

słowa...


Kwiaty, patrząc na nie widzę w nich uśmiech, każdego człowieka którego już z nami nie ma. Widzę słowa, które chciał wypowiedzieć Bóg, które nam przekazał. On nigdy nie przekazuje niczego wprost, podaje nam słowa na talerzu,ale musimy odkryć pokrywkę już sami. Kwiaty tak samo jak zwierzęta, i inne rośliny mówią do nas. One też lubią, co jest udowodnione naukowo - słuchać gdy my do nich mówimy. Gdy od małego mówimy do psa, lepiej się rozwija, gdy mówimy do kwiatów, lub puszczamy im muzykę, lepiej rosną. odwzajemniają sie uśmiechem, płynącym z z serca.

Zwykły uśmiech a tyle potrafi dać , zwykłe słowo, a tyle znaczeń- intonacja, rani lub cieszy, miejsce wypowiadania słów bawi lub smuci. Osoba do której kierujemy dane słowa z tych samych słów w zależności od nastroju będzie się cieszyć lub płakać. Czym są słowa, że tak dużo emocji potrafią w nas wywołać? To tylko dźwięk, umowne znaczenia dźwięków wydawanych przez ludzi, a przecież liczy się to co ma się w sercu. Czemu nie potrafimy mówić tego co czujemy ? czemu słowa tak często są za bardzo ubogie by oddać nasze uczucia? Albo mówią za dużo, nie to co naprawdę czujemy ?

Słowa same cisną się na język, słowa grzęzną w gardle, słowa ranią, cieszą,niewypowiedziane duszą, wypowiedziane przynoszą ulgę, sprawiają ze się wstydzimy lub nie, szanują innych lub upokarzają, potrafią pięknie kłamać i mówią najgorszą prawdę, oddają hołd, umierają, rodzą się, obrażają. . . słowami wyznajemy miłość, nienawiść, ból, żal,złość, przeklinamy, śpiewamy , piszemy , i czytamy słowa. Słowa niosą ten świat. . . na świece jest tyle słów . . . i w reszcie przecież "Na początku było Słowo" (J 1, 1)

Jedne z nich są ostrzem inne balsamem, jeszcze następne bandażem na zadana rany. Słowa to bezmiar emocji. Czasem chciałabym powiedzieć tyle, żeby ludzie na których mi zależy zawsze o tym wiedzieli. Bo najgorzej boje sie, ze używając slow nadmiernie, nie zdążę powiedzieć tego co chce. A może właśnie wciąż nie znam tylu słów ?!? Chociaż czasem milczenie to jeszcze nie cisza...

kasia