wtorek, 9 września 2008
I don't care... You're here tonight.
zagubiona w morzu zdarzeń... nie kochana i kochana.... z wiarą i nadzieja - wiem, że dalej muszę iść... ktoś mi każe chwytać czas, niepewności zakryć twarz... a ja nie mam dziś na to siły , na nic dziś siły już nie mam.... kiedy nie wiem w która stronę iść , mam słuchać siebie... czemu , nie potrafię celnych rad udzielać?... sobie...
zagubiłam sie pośród marzeń swych... jaką mam gwarancje , że jeszcze kiedyś cokolwiek przeżyje? jaką mam gwarancje ze wychodząc z domu dziś , wrócę do niego.... żadnej, dlatego chciałabym póki mogę żyć po swojemu , też nie umiem.... jak walczyć o to co mi sie niby należy, skoro po każdym słowie, mam wyrzuty sumienia , że .....
w gardle stoi mi teraz takie fajne coś , taka wielka gula.. oczy znalazły sie nagle w mokrym miejscu, a mówiłam im , żeby sie nie pociły...
one love... one life.... one me....
chce wreszcie powiedzieć I don't care... You're here tonight. - tylko dlatego, ze wiem, że byłoby mi wtedy łątwiej znieść to co czuje... a może ktos mi powie co ? bo ja juz sama siebie nie rozuemim... nie wytrzymam dłuzej w tym domu... zaczynam rozumieć samobójców i zazdrościc im odwagi...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Upiekłam to ciasto. Co do testu, już powiedziałam sobie TRUDNO ;) Bo choć mówię to rzadko, mogłam być z siebie dumna. Sernik jeszcze tydzień temu był czymś, co mnie przerastało. Do wczoraj. Moją prawdziwą dumą jest, że mogłam zadzwonić do dziadków i powiedzieć im, że upiekłam go sama pierwszy raz ! To tylko przepis, dobrze wymieszane składniki i temperatura piekarnika. Ale dla mnie wszystko to jest POKONANIEM SIEBIE !! :) Kiedy tak pachniało polewą, kiedy kolejne kawałki znikały z talerza, byłam dumna czując, że oto dzielę moją miłość między tych, których kocham !! Poczułam się szczęśliwa, spełniona tym ich zajadaniem, bo jedli nie ciasto, a moje kochanie... :) I było dobrze. Mogłoby być lepiej, gdyby nie jedna kropla... Przyrzekłam sobie, że jeśli jeszcze jakiś facet doprowadzi mnie do łez, dostanie w twarz... Dlatego dzisiaj przywlekę go tu, powiem żeby usiadł, zamknął się, nie ruszał i słuchał !... Nie wiem jaką siłą to zrobię, ale musi wiedzieć, że cały świat odszedł, JA ZOSTANĘ !! Dla mnie takim człowiekiem był Gracjan. Wtedy, gdy będąc w Polsce, bliżej niż teraz, byłam jednak równie daleko od Ciebie, Kasiu... Inni osądzali, wyszli, zostawili. On przyszedł, przytulił, pozwolił płakać... I wtedy, tuląc się w ramionach siedmioletniego dziecka, dopadł mnie ból dorosłości... Dlaczego jesteśmy pogardzani egzystencją, dlaczego Ci, na których nam zależy okazują się MARTĄ ?! :/ I nie chodzi o imię, chociaż nie wypowiadajcie go przy mnie... ;( Doznałam szoku, muszę coś zrobić - nikogo z was nigdy nie opuszczę. Bądźmy nawiedzeni i dziwni w przekonaniu tych, którzy nie pojmują. Wiem jak to jest wrócić do miejsca, które było nasze i zobaczyć, że nie ma do czego wracać... Wiem jak to jest, gdy nikogo przy nas nie ma, bo wszyscy wokół boleśnie DOROŚLI... ;( Nie wiem jak znajdę siłę, ale dla was jej poszukam, bo KOCHAM !! Takich dziwnych i nawiedzonych... I ja dla was zawsze będę siedmioletnim chłopcem !! ;* ;* Bo też wiem, że cały świat odejdzie, a wy zostaniecie... Tobie Kasiu i KC, bo tak go nazwę. Boli mnie wasze umieranie, ale pamiętajcie : ... Kto nie umarł, ten nigdy nie żył... - F.
Prześlij komentarz