Zobaczyłam ją na półce w sklepiku z tanią książką… i niech mi ktoś powie, że przeznaczenia nie ma.. gdyby nie to, że poszłam do takiej a nie innej szkoły (daruje sobie teraz fakt ze gdyby nie to ze się urodziłam , że rodzice, że coś tam – bo jak wiemy wszystko jest od siebie zależny i nie ma czegoś takiego jak przypadek- takie moje zdanie ) nie byłabym w poznaniu wtedy nie znalazła tego sklepiku w ciemnym zaułku, nie wróciłabym tam i ona by na mnie tam nie czekała. A jednak stała tam w szarej okładce i czekając uśmiechała się. Tyle już o niej słyszałam, i o filmie, stwierdziłam kiedyś, że zanim obejrzę film , musze ją przeczytać. Przeczytałam dopiero teraz tyle lat po jej wydaniu a nie żałuje, bo trafiłam na wersje poprawioną, gdzie jak to mówi sam autor „Keith Richards nie będzie już więcej perkusistą!”
Otworzyłam i zaczęła się moja z nią przygoda, z każdą kartką - nigdy tak jeszcze nie miałam- chciałam przejść na następną stronę i dalej , dalej… jednocześnie nie chcąc bo wiedziałam , że idąc dalej mam mniej do czytania. A tą książkę, po prostu chce się czytać godzinami, nie pić nie jeść tylko czytać… dobra metoda na odchudzanie…
Tak pięknie mi pokazała czego w życiu szukam, odkryła siedzące we mnie pragnienia, tak uszczęśliwiła jednocześnie tak mocno raniąc, zadała mi taki ból, który boli z każdym dniem bardziej ale da się przeżyć…. To nie do opisania jest i już. Po prostu się nie da… trzeba przeczytać. Ta książka uświadomiła mi jacy powinniśmy być mimo , że nadal słabi jako ludzie. Czego szukając w życiu powinniśmy się trzymać i sprawiła, że na nowo uwierzyłam w miłość, i tęsknotę. Tej książki właśnie teraz potrzebowałam, i to było przeznaczenie ,że nie czytałam jej wcześniej. Przestawałam wierzyć w miłość a ona mnie od tego odciągnęła i nie ważne, że wiem, ze takiego Jakuba nigdy na ziemi nie było i nie będzie. Ale wiem też , że warto szukać… cztery słowa , będą ze mną już do końca życia, cztery słowa, które jednocześnie budzą we mnie smutek i radość , najpiękniejsze i najbardziej głupie wyrażenie zarazem.. takie proste a tyle potrafi dać i powiedzieć.. głupie : „Jakubku, tęskniłam za tobą”
I nie ważne , że ja bym tą książkę chciała przeczytać z innym zakończeniem.. bo to zakończenie właśnie pozwoliło mi na nowo czuć… „najważniejszą emocją: miłością.”
Od teraz każdy facet będzie tak banalnie niedoskonały, będzie porównywany z ideałem którego jak wiemy nie ma. Nie pozwolimy, my kobiety , zamknąć się w szarej rzeczywistości, wiemy, że mąż nie musi oznaczać tego, że gdzieś nie ma naszego Jakuba.. nie znaczy , ze mąż jest tym Jakubem… a tym bardziej jeśli nie wie ile radości daje całowanie nadgarstków…
Fragmenty:
ONA: Miałeś chory rozum czy duszę?
ON: Chwileczkę! Tak nie będzie! Zapukała sobie panienka w monitor jego komputera jak obcy do drzwi i zaczyna przesłuchiwać go z biografii. Nie zdążył zareagować, ponieważ nadeszła kolejna jej wiadomość.
ONA: Wiem. Posuwam się za daleko. To przez tę wirtualność. Mam uczucie, że fakt, iż jesteśmy tak bardzo anonimowi, pozwala mi pytać o rzeczy, o które nie zapytałabym nigdy, gdybym poznała Cię w pociągu lub kawiarni. Wybacz.
ON: Miała rację. Internet był taki. Przypominał trochę konfesjonał, a rozmowy - rodzaj grupowej spowiedzi. Czasami było się spowiednikiem, czasami spowiadanym. To czyniła ta odległość i ta pewność, że zawsze można wyciągnąć wtyczkę z gniazdka.
Nic tutaj nie rozprasza. Ani zapach, ani wygląd, ani to, że piersi są zbyt małe. W Sieci obraz siebie kreuje się słowami. Własnymi słowami. Nigdy się nie wie, jak długo wtyczka będzie w gniazdku, więc nie traci się czasu i od razu przechodzi do rzeczy, i zadaje naprawdę istotne pytania. Zadając je, tak do końca chyba nie oczekuje się zupełnej szczerości. Tego ostatniego nie był jednak całkiem pewien. Dlatego zawsze odpowiadał szczerze. Jeżeli nie wiesz, co odpowiedzieć, mów prawdę" - nie wie, który filozof to doradzał, ale na pewno miał rację. Poza tym on nie miał zbyt wiele doświadczenia. Oprócz tych z doktorantem z Warszawy nie prowadził dotychczas takich wirtualnych rozmów. Odpisał:
Myślisz, że chory rozum można odróżnić od chorej duszy? Pytam z ciekawości. Ja miałem chore wszystko. Każdą pojedynczą komórkę.
Warszawa, 30 stycznia
Dowiedziałam się o Twoim istnieniu około 16.30. Teraz jest dopiero 17.15 w Warszawie, a zdążyłeś już wywołać we mnie podziw, zdumienie, ciekawość, zazdrość, wzruszenie, smutek i radość. Ja ostatnio mato przeżywam, więc zauważam ostrzej takie uczucia.
Miałeś rację, mówiąc, że nie potrzebuję żadnej rady. Potrzebowałam to tylko uwolnić z siebie i komuś po prostu powiedzieć. Teraz wiem nawet, że najmniej ze wszystkich chcę to powiedzieć Tobie. Poza tym to stało się nagle zbyt banalne, aby tracić na to Twój czas.
Miałam tyle wiadomości o Tobie, że chcę, abyś i Ty coś wiedział o mnie. Mam 29 lat, mieszkam w Warszawie, od 5 lat z mężczyzną, który jest moim mężem, mam długie czarne włosy i oczy, których kolor zależy od mojego nastroju.
Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że mam ICQ tutaj w moim komputerze, l że Ty masz.
Od 16.30 dzisiaj tak się cieszę.
Do jutra.
Jeśli pozwolisz.
Pozwolił…. To było piękne;) a mogole to coś czuje , że na tym blogu pojawia sie teraz wielkie fragmenty tej książki……
autorowi tylko jedno : dziękuje!
skończyłam czytać wczoraj jutro znowu zacznę;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz